piątek, 24 lipca 2015

Nie zasypuje się gruszek w popiele...


Czyli historia rzeczy nieprzydatnych uratowanych przed przemiałem i zgniciem oraz ich nowej szalonej właścicielki, która nie potrafi spokojnie przejechać rowerem po mieście. Tylko wszędzie się rozgląda, zatrzymuje i szpera. Jak widzicie jakąś wariatkę, która rzuca rower koło śmietnika i przygląda się bacznie jakiemuś koszykowi wyrzuconemu na śmieci- to Ja :) 
Mym dziwacznym zachowaniem zaraziłam także swojego Męża...

 Ale przyczyna mojego działania jest prosta,  żal mi jest tych wszystkich skarbów, które tak lekką ręką trafią na wysypisko śmieci , żal mi jest natury.
Być może coś zostanie przetworzone lub odzyskane, ale reszta skazana jest na zgnicie i rozłożenie.
Polska powinna przejąć choćby od Niemców pomysł wystawek, jest tyle przedmiotów, które takie osoby jak ja zabrali by z sobą do domu.

Mniej śmieci,
mniej zanieczyszczenia środowiska.
 Mniej napędzania konsumpcjonizmu systemu.


Może odzywa się we mnie dusza hipiski, ale powiedzcie sami czy to nie jest piękne??


Rozmawiając z przyjaciółką przez telefon, 
wyglądałam za okno i ujrzałam jak na tymczasowy przerzut śmieci  budowlanych znajdujący się nie opodal mojego mieszkania- jedzie wypakowany oknami po brzegi samochód... 
 I stąd ta ramka na zdjęcia...

Goście, którzy mnie odwiedzają mówią:
-oooo jakie to piękne..
A mój Mąż odpowiada dumnie:
-to? to jest z śmieci, to? to jest z wystawki...

Są rzeczy, które potrzebują przeróbki, są takie, które od razu w swojej pierwotnej postaci znajdują miejsce w naszym domu.
I ja zawsze myślę sobie, podziwiając te przedmioty, personifikując je :
-Czy ta deska szalunkowa, zalewana betonem, pomarzyła by kiedyś, że będzie pięknymi półkami?




Czy tej ławce kościelnej, którą wyrzucili kupując nowe, nie złamali  serca?





Czy ten stołek stracił już wiarę w siebie samego, jak znalazł się w kupię odpadów?


To tylko niektóre elementy naszego domu z odzysku :)

Następnym razem zastanówcie się dwa
 razy zanim coś wyrzucicie..



  Albo podarujcie to mi, może i od razu nie mam pomysłu na wszystko oraz czasu, 
ale mam taki kącik na tarasie, gdzie owe gruszki czekają na swoją kolej, lepiej tu niż w popiele...


A jak tam u Was wygląda

 ta sprawa?

3 komentarze:

  1. Świetny post i PRZEPIĘKNE odzyskane przedmioty ! ja właśnie w taki sposób stałam się właścicielką uroczego stoliczka (za który może wreszcie się zabiorę i przemaluje), a także kupiłam na przykościelnym targu staroci/ wystawce zaczarowany kinkiet. Nie jesteś sama, ja też tak zerkam to tu to tam, choć moją największa obsesja to palety i drewniane kartony :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję Kochana... Na nie które rzeczy potrzeba czasu, by dojrzał w naszej głowie pomysł na ich aranżację :) Maluj, maluj, twórz, przerabiaj a ja czekam z niecierpliwością na post z rezultatami Twojej pracy... Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam obsesję i dziwactwa. Pozdrawiam Pastelowa Kropko:)

      Usuń
  2. Świetny post...zgadzam się z Tobą..i sama od jakiegoś czasu rozgladam się wokół jak IDE czy czegoś fajnego nie wychacze..masz dużego plusa ode mnie..i dzięki za odwiedzinki..

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i poświęcony czas.
Jeśli podoba Ci się to co robimy to bardzo będzie mi miło,
jak pozostawisz po sobie jakiś ślad...